Stwierdzanie szeroko znane, wręcz zakodowane w naszych umysłach. Często stosujemy je jako żart czy docinkę. Czasami przybiera ono formę jadowitego komentarza, mającego na celu ubliżenie komuś. Nie wzięło się znikąd ani bez przyczyny. Wyrosło na stereotypach i przekonaniach głęboko zakorzenionych w naszym społeczeństwie, nakreślających sztywne ramy pojęcia męskości.
Jest kwintesencją całego szkodliwego zjawiska odbierania mężczyznom przyzwolenia na płacz czy chociaż na chwilę słabości.
Jak sprawa się ma
Społecznie panuje przekonanie, że mężczyzna powinien być zawsze silny i twardy, aby móc obronić swoją kobietę. Nie powinien uronić żadnej łzy czy przeżyć jakiegokolwiek momentu słabości psychicznej. Wrażliwość stają się niepożądane, bo stereotypowo to kobiety są tymi delikatniejszymi, bardziej uczuciowymi i podatnymi na zranienie. To one mogą wypłakiwać się całymi dniami, przeżywać okresowe obniżenia nastroju czy cierpieć na choroby psychiczne.
A płacz czy depresja u faceta? Społeczeństwo mówi twardo nie i wylicza: bo trzeba być silnym; bo męskość to nie płacz, wrażliwe spojrzenie na świat, ale przemierzanie życia pewnym, zdecydowanym krokiem i oddawanie się męskim sprawom; bo depresja to przecież babska sprawa, a facet musi być silny psychicznie, żeby tą swoją kobietę obronić i utrzymać w ryzach.
Nagle okazuje się, że gama emocji dla płci męskiej według pewnych ramach znacznie się zwęża, wkrada się niezrozumienie i napiętnowanie, a to ma swoje konsekwencje społeczne, o których na co dzień nie myślimy.
Mężczyzna też człowiek
Wbrew pozorom kobieta i mężczyzna nie różnią się aż tak od siebie pod względem możliwości odczuwania emocji. Oboje należą do tego samego gatunku, posiadają kanaliki łzowe, które według nazwy wiadomo, do czego służą, a ich szkielety są na pierwszy rzut oka takie samie. Każde z nich ma swoją psychikę, która wraz z każdym kolejnym dniem życia ewoluuje, zmienia się.
Nie, facet to nie jest posąg z kamienia, jakiś rycerz na białym koniu, który ma być twardy, silny 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. To przede wszystkim człowiek zdolny do odczuwania całego spektrum emocji, dogłębnego przeżywania tragedii i mający pełne prawo do szukania pomocy nieodnoszącej się jedynie do stanu fizycznego.
Co dalej?
Czy brak przyzwolenia na chwile słabości, płacz, depresję nie zniechęca do opowiadania o swoich uczuciach, przyznawania się do własnych problemów, szukania wparcia w trudnych chwilach?
Czy brak zrozumienia nie pogarsza tylko sytuacji?
Ile razy jakiś chłopak usłyszał, że powinien dać sobie spokój, wyluzować się, być facetem i że chłopaki nie płaczą, kiedy próbował otworzyć się przed światem?
Czy pytania o konsekwencje pozostaną bez odpowiedzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz