To przecież oczywiste.
To, że ktoś odebrał sobie życie, jest wynikiem działań ugrupowań liberalno-lewicowych, szczerzących patologię, demoralizację młodego pokolenia, nienaturalne postawy i zachowania. Gdyby nie oni, nie byłoby homoseksualizmu, więc i problem nie istniałby. Nikt nikogo nie wytykałby palcami, nie wyśmiewałby, a tak zdarzyła się tragedia.
Umniejszanie tragedii
Takie opinie pojawiły się po samobójstwie czternastoletniego chłopaka, które odbiło się w ostatnim czasie szerokim echem w mediach. Choć w tej sprawie trudno jak na razie o konkretny obraz sytuacji, to jednak domniemana orientacja chłopaka czy przypuszczalne prześladowanie go przez szkolnych rówieśników sprawiło, że niektórzy... przesadzili w swoich opiniach. Niektóre wypowiedzi stały się krzywdzącym obrazem całej sytuacji nastolatków prześladowanych ze względu na swoją orientację, wykorzystując ostatni głośny, jak na razie nie do końca wyjaśniony przypadek samobójstwa jako pretekst do wyrażenia swojego ogólnego zdania. Ludzie upraszczają sytuację osób, które w szkole każdego dnia są prześladowane przez swoich rówieśników ze względu na swój sposób ubierania się i domniemane lub faktyczne preferencje seksualne, w efekcie czego około 63% nastolatków LGBT rozważało popełnienie samobójstwa.
Choć nieliczne przypadki, w których osoba z mojego przedziału wiekowego odebrała sobie życie, będąc w takiej sytuacji, są aż tak nagłaśniane, to nie oznacza to, że podobne historie są marginesem marginesu, a szansa na ich zdarzenie się jest jak jeden do kilkuset tysięcy. Tak naprawdę nie wiemy, ilu moich rówieśników popełniło samobójstwo, bo znalazły się osoby, które postanowiły ich szykanować. Może sprawcy nienawidzili ich. Może ktoś zaczął, a reszta bezmyślnie podążyła za tym pomysłodawcą. Może uznali to za zabawne. Bez względu na to, co sobie wtedy myśleli, każdego dnia stosowali przemoc słowną, może nawet fizyczną. Nic nie usprawiedliwia agresji, szykanowania, a jednak zawsze musi znaleźć się ktoś, kto usprawiedliwia czyny mające na celu zniszczenie drugiej osoby i umniejsza rozmiar tragedii, przerzucając winę na opcję polityczną, która raczej ma w naturze wspieranie praw mniejszości.
Najsmutniejsze jest w tym wszystkim, że część osób, które wybielają codzienne dramaty, które rozgrywają się wśród cienkich ścian naszych domów i tłocznych, szkolnych korytarzy, identyfikuje się jako katolicy. Nie wszyscy, ale przynajmniej jakaś część.
Nie mam nic do katolicyzmu. Ba, sama należę do tego odłamu chrześcijaństwa, czytam Biblię i co tydzień chodzę do kościoła. Nigdy jednak nie usprawiedliwiłabym przemocy wobec kogoś, kogo domniemana orientacja nie wpisuje się w ramy mojej religii. Mój system wartości na to nie pozwala. Przykazanie miłości też.
A co zrobiłby Jezus? Sądzę, że nie stanąłby po stronie pani posłanki.
Skąd się nie bierze homoseksualizm
Na pewno nie z działań mających na celu propagowanie tolerancji wobec mniejszości. To, że popieram to, aby homoseksualiści i biseksualiści nie byli poniżani, szykanowani, znieważani, dyskwalifikowani ze względu na swoją orientację, nie oznacza, że sama jestem homoseksualistką lub za rok rzucę swojego chłopaka (którego nie mam) i zacznie mi się podobać Aśka z dzielnicy obok. Nie.
Tak naprawdę nikt nie jest pewny, jakie są dokładnie przyczyny homoseksualizmu. Naukowcy biorą najczęściej pod uwagę czynniki genetyczne, ale wątpię, aby ktokolwiek z nich podał jako przyczynę występowania takiej a nie innej orientacji seksualnej działania ugrupowań o poglądach liberalnych.
Nikt sobie nie wybiera własnej orientacji. To nie religia czy oprawki okularów, które można sobie wybrać wedle gustu. Urodziłam się jako osoba heteroseksualna, a jakaś Weronika przyszła na świat jako homoseksualistka. Weronika nie przeglądała listy z opcjami seksualności i nie wybrała jej sobie, bo tak, bo jest jakiś pogląd wspierający prawa mniejszości. Tak samo ja nie wybrałam swojej seksualności, bo jakaś opcja polityczna reklamuje ją jako Chłopak, dziewczyna, normalna rodzina.
Przykro mi, takie się urodziłyśmy - ja i ta wyimaginowana Werka.
Krótka lekcja historii na poziomie gimnazjum
Główne założenia liberalizmu został sformułowane w czasie angielskiej wojny domowej w osiemnastym wieku. Słowo lewica pochodzi z czasów rewolucji francuskiej, o której każdy, kto skończył szkołę średnią, słyszał. W którym roku postanowiono obalić monarchię absolutną we Francji? Spokojnie, to proste - rewolucja francuska umownie rozpoczęła w 1791 roku zdobyciem twierdzy Bastylii przez lud Paryża.
Mogłabym się założyć (ale nie mam o co), że homoseksualizm istniał na długo przed tym, jak ludziom przeszły po raz pierwszy przez gardło słowo lewica czy liberalizm. Na przykład w starożytności.
Warto też przytoczyć słowa papieża Franciszka, które zostały wygłoszone w zeszłym roku na pokładzie samolotu lecącego z Armenii do Rzymu:
- Powtórzę to, co mówi Katechizm Kościoła Katolickiego: nie mogą [homoseksualiści] być dyskryminowani, muszą być szanowani i należy towarzyszyć im duszpastersko. [...] Katolicy i inni chrześcijanie muszą prosić o wybaczenie nie tylko osoby homoseksualne. Muszą prosić Boga, by wybaczył, że ich dyskryminowali i wzbudzali wrogie postawy wobec nich.
Czy wzywanie przez papieża do poszanowania homoseksualistów, niedyskryminowania ich i nawet towarzyszenia im ma na celu sprawienie, że ktoś ma przestać być osobą heteroseksualną?
Nie.
Ma na celu, aby katolicy byli bardziej ludzcy.
Wartościowanie przemocy
Jeśli już ustaliśmy, że pojawienie się orientacji seksualnej nie ma nic wspólnego z określonymi poglądami politycznymi, czas zająć się prawdziwym winnym. Kat w tym przypadku w wielu przypadkach jest zbiorowy - rówieśnicy i osoby, które przekazały im homofobiczne postawy, przesłanki do agresji słownej czy fizycznej oraz nie zauważały lub nie chciały zauważyć problemu w tym, że grupka nastolatków znęca się nad kimś innym.
Czy nagle przemoc przestaje być niemoralna, bo ofiarą jest osobą homoseksualną lub biseksualną? Czy doprowadzenie kogoś do załamania psychicznego i śmierci staje się nagle dopuszczalne, bo prześladowana osoba miała inną orientację niż jest to w społeczeństwie uznawane za standard?
Nie.
Nic nie może usprawiedliwić stosowania przemocy, pozbawiania kogoś utraconego zdrowia psychicznego czy życia. Nic nie uzasadnia sprowadzenia na rodzinę prześladowanego ogromnego cierpienia, bezsilności i złości na samych siebie.
Nieuczenie młodego człowieka o poszanowaniu drugiej osoby, potrzebie dialogu jest właśnie brakiem moralnego wychowania. Brak empatii i wyobraźni prowadzi do niezrozumienia, eskalacji przemocy i tragedii.
Jeśli odpuścimy, nie uświadomimy oprawcom tego, do jakich tragicznych skutków doprowadziły ich działania, wiele osób, nawet niezwiązanych z tą konkretną sprawą, poczuje się bezkarnych. Kto wtedy będzie następny? Dziewczyna, która jest po prostu nieśmiała? Chłopak, który nie ma pieniędzy na nowe ubrania? Jaki będzie następny powód dla nich lub innych grup młodzieży do wyszydzania i poniżania? Czy dopiero wtedy, kiedy ofiarą będzie osoba heteroseksualna, nagle przemoc stanie się niemoralna, a wina zostanie zrzucona na odpowiednie osoby? Czy może nagle zaczniemy jako społeczeństwo wybielać wszystkie tragedie, czego nie chciałbym widzieć za żadne skarby w świecie?
Problem nie leży w ugrupowaniach mających na cel propagowanie akceptacji osób o odmiennej orientacji, wierze czy pochodzeniu, ale w wychowaniu, wartościach przekazywanych przez rodziców i stereotypach utwierdzonych głęboko w społeczeństwie, jak i w społecznym przyzwoleniu na okrutne uproszczanie pewnych zjawisk. Jeśli rodzic nie nauczy swojego dziecka, że agresja, wyzywanie, ośmieszanie ze względu na niekrzywdzącą nikogo inność (a inność jest przyjęta według opcji wybranej przez większość społeczeństwa) jest złe, nie zaszczepi w potomku empatii i umiejętności wyobrażenia sobie uczuć drugiej osoby, to kto to zrobi? Czy rola szkoły nie powinna tkwić w tym, aby chronić swoich wychowanków, zapewniać im bezpieczną atmosferę? Czy nie powinno się jak najintensywniej przeciwdziałać incydentom o charakterze dyskryminacyjnym?
Powinno się, a jednak w ciągu jedenastu lat, które spędziłam w szkolnych murach, nie spotkałam się ze zbyt wieloma działaniami dyskryminacyjnymi. Za to natrafiłam na brak empatii, wyobraźni już w całkowicie błahych sprawach.
Mam siedemnaście lat, nadal dorastam i dla mnie bezpieczne przeżycie moich pierwszych kilkunastu lat życia to budzenie się każdego poranka bez poczucia, że wszyscy mnie wyśmiewają, gardzą mną, nienawidzą mnie ze względu na moją orientację, status materialny czy jakąś błahostkę.
Spokojne dorastanie to nie budzenie się każdego dnia z świadomością, że prawdziwe powody twojej tragedii są zamiatane pod dywan.
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą.
Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych. (Mk 12, 28–31)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz